MECZE | jesień 2006/07

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum

















































 

 

 

2006.11.08 | Stal Mielec- Resovia Rzeszów 3:3 (2:1) | decyzją OZPN przyznano walkower 3:0 na korzyść Resovii (gra nieuprawnionego zaw.)

30' 79' Kamiński, 37' Leśniewski - 53' Domoń, 35' 90' B.Bogacz

Stal: G. Witkowski, Pydych (70' Getinger), Kosowicz, Czarny, Marszałek, Tylutki (84' Kędzior), Ryniewicz, Jędryka, Fryc (62' Skiba), M. Leśniowski (84' Popielarz), Kamiński
Resovia: Pietryka, Mita (85' Kiełbasa), Wójtowicz, M. Bogacz, W. Jakubowski, Zieliński (55' Szydełko), Grabowski (65' Dziwisz), Domoń, Przybyła, Biliński, B. Bogacz
Sędzia: Arkadiusz Kuczaj z Dębicy

Mecz Stali z Resovią został rozegrany awansem, bez udziału publiczności, gdyż mieleckiego klubu nie stać było na zapłacenie 15 tys. złotych na wynajęcie firmy ochroniarskiej. Stał na niezłym poziomie, gdyż młodzi mielczanie nie ulękli się lidera rozgrywek i do końca walczyli o pełną pulę, do której zgarnięcia zabrakło 180 sekund doliczonego czasu gry. Prowadzenie dla Stali w 30 min uzyskał pięknym strzałem z 11 m z woleja Piotr Kamiński. Na 1-1 wyrównał strzałem głową Bartłomiej Bogacz. Niecałe 120 sekund później ponownie gospodarze objęli prowadzenie, po wykorzystaniu pozycji sam na sam z bramkarzem przez M. Leśniowskiego. Po zmianie stron w 53 min swoją przewagę w tym okresie gry udokumentowała Resovia za sprawą Konrada Domonia. Zryw Stali przyniósł im jeszcze jednego gola, którego zdobył Kamiński. Przyjezdni wyrównali stan na 3-3 w ostatnich sekundach meczu, kiedy to na listę strzelców ponownie wpisał się B. Bogacz.

Super Nowości

2006.11.04 | Resovia Rzeszów- Żurawianka Żurawica 2:1 (1:1)

  8' Ł.Bąk (sam.), 91' Kozubek  - 43' Kot 43 min

Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek
, M. Bogacz, W. Jakubowski, Grabowski (60' Szydełko), Domoń, Zieliński, Przybyła, Biliński (60' Dziwisz), B. Bogacz
Żurawianka: Horodecki, P. Jakubowski
, Załoga, Ł. Bąk, Gorczyca, Tyrawski, Habaj, Harłacz (85' M. Bąk), Pankiewicz, Kot (90' Gierczak), Hajduk
Sędzia: Krzysztof Bomba z Mielca

Była ostatnia, bodaj czwarta minuta doliczonego czasu gry. Rzut wolny na 18 metrze od bramki Żurawianki wykonywał Artur Zieliński, rosły Wiesław Kozubek opuścił obronę i zawędrował pod pole karne gości. Za moment wyskoczył w górę, uderzył piłkę głową i utonął w objęciach kolegów. Resovia urwała się ze stryczka, wygrała jedenasty raz w rundzie i ciągle jest liderem.Atmosfera na trybunach, mimo sypiącego nieustannie śniegu i temperatury bliskiej zeru, była nad wyraz radosna. Gdy gospodarze szybko objęli prowadzenie, chyba żaden z kibiców nie spodziewał się, iż w drugiej połowie emocje sięgną zenitu. Żurawianka wyrównała krótko przed przerwą i gol jej się należał. Goście szybciej uporządkowali szyki i łatwiej przystosowali się do ciężkich warunków. Mimo tego w 44 minucie Resovia mogła strzelić drugiego gola, jednak Bartłomiej Bogacz kopnął piłkę tam, gdzie stał Andrzej Horodecki. W drugiej połowie zmieniono futbolówkę na czerwoną, zmienił się też obraz gry. Gospodarze zepchnęli rywala do obrony i długimi okresami wręcz oblegali jego bramkę. Nic z tego jednak nie wynikało, bo uparli się, że gola zdobędą po koronkowej akcji. Nikomu nie przyszło do głowy, iż w takich warunkach, przy zapadających ciemnościach, należy po prostu strzelać w światło bramki. Do dramatycznych wydarzeń w końcówce nie musiało jednak dojść. W 60 minucie resoviacy przeprowadzili najładniejszą akcję meczu: Szymon Grabowski podał na skrzydło do Kozubka, ten dośrodkował na pole karne Żurawianki, ale Sławomir Przybyła z dwóch metrów huknął Panu Bogu w okno.

Dziennik Polski

2006.10.29 | Pogoń Leżajsk- Resovia Rzeszów 1:1 (0:0)

  66' Dejnaka - 69' Przybyła

Pogoń:
Nalepa, Kaznecki, Rogala, Pazdan, Siek, Bujniak, Błotni, Serafin, Lach (30' Kaszowski), Danielak
, Dejnaka
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski, Grabowski (81' Kiełbasa), Zieliński, Domoń, Szydełko
(65' Przybyła), B. Bogacz, Dziwisz (67' Biliński)
Sędzia:  Gerard Żurawski (Mielec).
Widzów: 300 (100 z Rzeszowa)


Pojedynek rzeszowskiego lidera w Leżajsku rozgrzał widownię dopiero po przerwie. W pierwszych 45-ciu minutach ciekawych akcji było jak na lekarstwo. W 36. min występujący na środku obrony Pogoni, Andrzej Danielak nieprzepisowo zatrzymał przed własnym polem karnym Macieja Dziwisza. Arbiter podyktował za to zagranie piłkarza gospodarzy rzut wolny. Wykonując ten stały fragment gry Artur Zieliński trafił w jednego z obrońców z Leżajska. Wart odnotowania jest jescze rajd Macieja Dziwisza (40. min), który przestrzelił kończąc akcję. W 64. Min Andrzej Błotni dośrodkowywał z wolnego (ok. 30 m) - do piłki dobiegł Jacek Bujniak, ale skierował ją wprost w ręce bramkarza Resovii, Marcina Pietryki. 120 sekund później rezerwowy gracz gospodarzy, Arkadiusz Kaszowski z prawej strony zagrał na przeciwległą do wychodzącego na czystą pozycję Sławomira Dejnaki. Napastnik Pogoni znalazł się tuz przed Pietryką i precyzyjnym, płaskim strzałem pokonał golikpera przyjezdnych. W 68. min prawą stroną boiska pobiegł Witold Jakubowski, ale finalizując akcję wyraźnie przestrzelił. W tej samej minucie po kontrataku Jacek Bujniak przegrał pojedynek sam na sam z Pietryką. Goście wyrównali w 69. min; centrował z prawej strony Szymon Grabowski, do piłki wyskoczył rezerwowy piłkarz Resovii, Sławomir Przybyła i precyzyjnym strzałem głową zmusił do kapitulacji Grzegorza Nalepę. W 72. min w wyskoku zderzyli się głowami Jacek Bujniak z Pogoni i rzeszowianin Szymon Grabowski. Obaj musieli opuścić plac gry. ''Grabek'' w siatce ochronnej na rozciętej głowie musiał karetką pogotowia udać się do leżajskiego szpitala. W końcówce dwukrotnie Bartłomiej Bogacz (77. i 79. min) próbował jeszcze przechylić szalę wygranej na korzyść Resovii. Dwukrotnie jednak nie trafił w światło bramki Pogoni.

Dziennik Polski

2006.10.25 | Izolator Boguchwała - Resovia Rzeszów 6:3 (2:1, 3:3) PP

16' Walat, 21' Porada, 62' Dragan, 97' (k) Szpond, 111' Karwat, 113' Pańczak - 12' Kozubek, 47' Dziwisz, 55' Przybyła

Izolator: Jankowski, Kopiec (60' Pańczak), Łyszczak, Sierżęga, Szpond, Gajdek (46' Karwat), Cupryś (96' Bosek), Walat (60' Burak), Domin, Porada, Dragan
Resovia: Szyszko, Wojtowicz, Kozubek (46' M. Bogacz), Pietrucha, Jakubowski (46' Mita), Smężeń, Barłowski, Szalacha, Biliński (46' Dziwisz
), Grabowski (46' Przybyła), Kiełbasa
Sędzia: Robert Kubas (Rzeszów)

W 62. minucie spotkania w starciu z Jakubem Draganem, broniący rzeszowskiej bramki Mateusz Szyszko doznał kontuzji, która wyeliminowała go z dalszej gry. A, że trener rzeszowskiej ekipy, Maciej Huzarski, już wcześniej wykorzystał limit zmian pomiędzy słupkami stanąć więc musiał jeden z graczy z pola. Wybór padł na Andrzeja Wojtowicza. Wydawało się więc, że mając przewagę jednego zawodnika Izolator szybko rozstrzygnie losy tego spotkania na własną korzyść w regulaminowym czasie gry. Tym bardziej, że po godzinie gry remisował z Resovią 3-3. Nic z tych rzeczy. Poczynania miejscowych przypominały przysłowiowe bicie głową w mur. Podopieczni trenera Stanisława Skiby pudłowali aż strach. O tym kto awansuje do dalszych pucharowych gier musiała więc zadecydować dogrywka. W tej choć miejscowi nie pokazali nic wielkiego zaaplikowali Resovii trzy bramki. Sygnał do ataku dał Krzysztof Szpond, który pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Krzysztofie Dominie. Cztery minuty później do rzeszowskiej bramki trafił Bartosz Karwat, a wynik tego marnego widowiska piłkarskiego ustalił Rafał Pańczak.

Super Nowości

2006.10.21 | Resovia Rzeszów - Polonia Przemyśl 3:0 (1:0)

4' 51' B.Bogacz, 61' Dziwisz

Resovia: Pietryka, Wojtowicz, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski, Grabowski, Domoń (89' Barłowski), Zieliński (83' Pietrucha), Szydełko, B. Bogacz (63' Przybyła), Dziwisz (85' Smężeń)
Polonia: Daniel, Bartnik
, Rogowski (31' Lebioda), Jabłoński, Strzałkowski, Marszałek (46' Mosevych), Szczygieł, Radawiec, Czuryk, Rybkiewicz, Sawa (52' Quaye)
Sędzia: Piotr Foryt (Łańcut), Widzów: 600

Zwycięstwo pozwoliło Resovii wrócić na fotel lidera, bo w meczu na szczycie Galicja pokonała Siarkę. Poloniści potwierdzili w Rzeszowie, że są zbiorem indywidualności. Każdy z osobna prezentuje bardzo przyzwoity poziom, ale razem nie tworzą zespołu. Dlatego ten sezon przyniósł im same rozczarowania.
Mecz ułożył się "pasiakom" doskonale, ale do przerwy goście w niczym im nie ustępowali. I kto wie, co by się stało, gdyby w 32 minucie Marek Rybkiewicz w sytuacji sam na sam strzelił do siatki, a nie w nogi ładnie skądinąd interweniującego Marcina Pietryki. Kilka chwil później Mariusz Sawa wbiegł w pole karne Resovii i zagrał wzdłuż bramki, do Rybkiewicza. Lot piłki przeciął Michał Bogacz i o mały włos nie strzelił "samobója". Za moment "Ryba" groźnie uderzał głową. Miejscowi tradycyjnie wymieniali dużo podań, z których nic konkretnego nie wynikało. Dobrze funkcjonowała prawa strona rzeszowian. Z Andrzejem Wojtowiczem na obronie (zastąpił Jarosława Mitę, który wyjechał w sprawach służbowych) i Szymonem Grabowskim w pomocy. Nieźle prezentował się Maciej Dziwisz, który w ataku zajął miejsce pauzującego za kartki Macieja Bilińskiego. W składzie i ustawieniu Polonii też zaszły zmiany. W rolę rozgrywającego wcielił się Daniel Radawiec, ale niczymspecjalnym nie zaimponował. Problem przemyślan leży zresztą nie w pomocy, a w obronie. Mecz z Resovią był kolejnym, w którym doświadczeni zawodnicy popełniali kardynalne błędy. Tuż przed końcem I połowy "pasiaki" powinny prowadzić 2-0. Po pięknej akcji Witolda Jakubowskiego i Dziwisza, piłka trafiła do Bartłomieja Bogacza, ten miał przed sobą jedynie Wojciecha Daniela i... trafił w słupek. Na początku drugiej części meczu na Polonię spadły dwa ciosy i było po herbacie. Gospodarze przestali forsować tempo, w końcówce na boisku pojawili się juniorzy. Poloniści zasłużyli na honorowe trafienie, mogli zdobyć nawet filmowej urody gola, lecz po "bombie" Dariusza Bartnika z 25 metrów, futbolówka odbiła się od poprzeczki, spadła na ziemię i wyszła w pole.

Dziennik Polski

2006.10.14 | Siarka Tarnobrzeg - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)

24' Stępień, 83' (k) Leptacz

Siarka: Maksymiuk, Szymański, Stępień, Kozłowski, Pietrucha, Łuczakowski, Leptacz, Hynowski, Kabata, Gielarek (90' Krzemiński), Stąporski (90' Pikus)
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek (78' Smężeń), M. Bogacz, Jakubowski (46' Wojtowicz), Przybyła (66' Kiełbasa), Domoń, Zieliński
(88' Barłowski), Szydełko' B. Bogacz, Biliński
Sędzia: Guzik (Krosno), Widzów: 1200

Siarka przerwała imponującą serię sześciu wyjazdowych zwycięstw Resovii i wyprzedziła najgroźniejszego konkurenta do awansu. Mecz miał być hitem kolejki, a może i całej rundy, ale nim nie był. Zawodnicy tylko chwilami pokazywali rekordowo licznej publiczności, że całkiem dobrze potrafią kopać piłkę.
Resoviacy nie wygrali na boisku w Tarnobrzegu od ponad dwóch lat, ale w sobotę odczuwali wyjątkowo duży niedosyt. Stracili gole po rzucie wolnym i błędzie bramkarza oraz po karnym, którego - jak twierdzą - nie było. Z wysokości trybun wyglądało na to, że Maciej Biliński jednak sfaulował składającego się do strzału Janusza Hynowskiego. Przez większą część drugiej połowy rzeszowianie przeważali, lecz ich ataki rozbijały się o szczelny blok obronny gospodarzy. "Pasiaki" zdobywały teren z pomocą ogromnej liczby podań, ładnie to wszystko wyglądało, ale korzyści żadnej nie przynosiło. Brakowało strzałów z dystansu i indywidualnych prób. Zresztą, wszystko co dobre w tym meczu zawierało się w rzutach wolnych. Dziesięć minut po golu Siarki, pięknie z rogu "szesnastki" przymierzył Witold Jakubowski. Czysto uderzona piłka trafiła jednak w słupek. W 74 minucie gospodarzy uratowała poprzeczka po strzale Artura Zielińskiego, w odpowiedzi huknął Michał Kozłowski i pomylił się o dwa metry. Od 78 minuty resoviacy grali czterema napastnikami, ale najlepsi z nich - Biliński i Bartłomiej Bogacz - nadal nie mogli się doczekać na sensowne podanie otwierające im drogę do bramki. Miejscowi, korzystając z zaangażowania rywala w ofensywie, od czasu do czasu niebezpiecznie kontratakowali. W końcówce mogli zdobyć więc trzecią bramkę - Michał Gielarek znalazł się w sytuacji sam na sam z Marcinem Pietryką i zamiast spokojnie przymierzyć, huknął Panu Bogu w okno.
Trener Resovii Maciej Huzarski zapowiadał przed meczem, że jego zespół nie zmieni taktyki, która pozwoliła na zdobycie 28 punktów i pozycji lidera. Okazał się konsekwentny, drużyna grała tak jak lubi czyli do przodu i odważnie. Nie zapłaciła za brak kunktatorstwa. Na przeszkodzie stanęły raczej indywidualne pomyłki, słabiej niż zwykle prezentowali się też pomocnicy. Siarka nie dała sobie zrobić krzywdy i wychodzi na to, iż tej jesieni twierdza Tarnobrzeg nie padnie.

Dziennik Polski

2006.10.11 | Włókniarz Rakszawa - Resovia Rzeszów 1:3 (1:2) Puchar Polski

22' (k) Maciuła - 1' 8' 48' Kiełbasa

Włókniarz: Leja, Rozwód, Waniowski, Figiela (46' Skoczylas), Jurek, Dyrda, Kogut (65' Motyka), Dec, R. Babiarz, Maciuła (70' G. Babiarz), T. Babiarz
Resovia: Szyszko, Latuszek (70' Mita), Kozubek (46' Jakubowski), Wojtowicz, Pietrucha, Smężeń, Szydełko (46' M. Bogacz), Barłowski, Przybyła (46' Warchoł), Dziwisz, Kiełbasa
Sędzia: Kaczmarek (Rzeszów)

Nie minęło 10 sekund, a lider IV ligi objął prowadzenie. Gapiostwo obrońców Włókniarza wykorzystał Tomasz Kiełbasa, ten, który w lidze gra od święta. Kiełbasa błysnął raz jeszcze, tuż po przerwie, ustalając - jak się później okazało - wynik meczu. Szybko zdobyty gol spowodował, że resoviacy nie forsowali tempa, a częściej przy piłce byli gospodarze. Ich starania uwieńczone zostały bramką zdobytą z karnego, podyktowanego za faul na Rafale Babiarzu. Wcześniej miejscowi mocno protestowali, twierdząc, że drugi gol dla "pasiaków" padł z ewidentnego spalonego. Rzeszowianie zagrali w mocno rezerwowym składzie, m.in. z trzema juniorami.

Dziennik Polski

2006.10.07 | Resovia Rzeszów - Kolbuszowianka Kolbuszowa 3:0

16' 74' Domoń, 52' (sam.) Adrianowicz

Resovia: Pietryka, Mita (83' Wojtowicz), M. Bogacz., Kozubek, Jakubowski, Szydełko, Domoń, Zieliński, Przybyła (66' Dziwisz), Biliński (78' Kiełbasa), B. Bogacz (81' Latuszek)
Kolbuszowianka: Fabiński, Frankiewicz, W. Serafin
, Szydło, Pastuła (46' Cieśla), Pęgiel (63' Nycz), Adranowicz, Golonka (46' Pruś), Warzocha (75' Cetnarski), Rymanowski, Szalony
Sędzia: Tomasz Giżka (Stalowa Wola), Widzów: 600

Prowadzący w tabeli rzeszowianie odprawili z kwitkiem drużynę Kolbuszowianki. Gospodarze grali szybciej, dokładniej i przede wszystkim z większą wolą zwycięstwa. Ponadto w swoich szeregach miejscowi mieli dobrze dysponowanego tego dnia Macieja Bilińskiego, który rozegrał bardzo dobre spotkanie i asystował przy zdobyciu każdej z trzech bramek. W 15 min właśnie wspomniany Biliński dokładnie zagrał do Konrada Domonia, ten dynamicznie przebił się przez obrońców gości i mocnym strzałem z ok. 11 metrów pokonał Adama Fabińskiego. Po straconej bramce inicjatywę w środkowej strefie boiska przejęli goście. Na niewiele im się to jednak zdało, bo dobrze grający w obronie gospodarze nie pozwolili napastnikom Kolbuszowianki zagrozić bramce Marcina Pietryki. Praktycznie tylko raz w tym meczu Kolbuszowianka groźnie zaatakowała, ale zbyt lekki strzał Tomasza Warzochy zablokował Wiesław Kozubek.
W drugiej cześci spotkania warunki gry, jak przystało na lidera, dyktowali już tylko rzeszowianie i już kilka minut po wznowieniu podwyższyli prowadzenie. Lewą stroną boiska przedarł się Maciej Biliński, wyłożył piłkę Bartłomiejowi Bogaczowi, a ten mocno uderzył na bramkę. Futbolówka odbiła się jeszcze od Kamila Andranowicza i wylądowała w bramce Adama Fabińskiego. W ciągu kolejnych 10 minut jeszcze dwukrotnie resoviacy byli bliscy podwyższenie wyniku, ale Bartłomiejowi Bogaczowi zabrakło trochę precyzji. Na kwadrans przed końcem ponownie w głównej roli wystąpił Maciej Biliński. Napastnik Resovii ograł defensorów gości i mając przed sobą tylko Fabińskiego wyłożył piłkę niepilnowanemu Konradowi Domoniowi, a temu nie pozostało nic innego jak tylko po raz drugi tego dnia skierować piłkę do bramki.

Dziennik Polski

2006.09.30 | Igloopol Dębica - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)

7' Zieliński, 78' Przybyła

Igloopol: Wilczyński, Chmura, Chmiel, Nowak, Madura (82' G. Kubas), Juszkiewicz, Micek, Bańka, Machnik (68' Długosz), M. Kubas, Kiwacki (63' Janasiewicz)
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski
, Przybyła, Domoń, A. Zieliński (83' Wojtowicz), Szydełko (65' Dziwisz), B. Bogacz (89' Latuszek), Biliński (73' Grabowski)
Sędzia: Tomasz Jagieła (Krosno), Widzów: 1000

Przed meczem kibice Igloopolu wyłamali bramę wejściową na stadion oraz znieważyli prezesa klubu, Adama Wiszyńskiego. - Po takim zachowaniu ''szalikowców'' podjąłem decyzję o rezygncji z zajmowanej przeze mnie funkcji - powiedział Wiszyński. - Po zakończonym meczu poinformowałem o tym zarząd klubu.
Igloopol przystąpił do tego pojedynku osłabiony brakiem kontuzjowanego obrońcy, Mirosława Barana. - W przeddzień meczu na treningu zderzyło się głowami podczas wyskoku do pikli dwóch naszych zawodników - wyjaśniał trener Igloopolu, Janusz Kapuściński. - Baran doznał poważnej kontuzji i nie mógł zagrać przeciw Resovii. Drugi nasz kontuzjowany zawodnik, Paweł Micek wystąpił w siatce ochronnej na głowie.
Początek należał do przyjezdnych; Artur Zieliński wymienił piłkę z Bartłomiejem Bogaczem. Po chwili ''Zielak'' z bliska nie dał żadnych szans Michałowi Wilczyńskiemu. Igloopol odpowiedział uderzeniem Kamila Machnika (13. min), który nie trafił w bramkę Marcina Pietryki, będąc w polu karnym Resovii. W 16. Min z kolei Wiesław Kozubek posłał głowa piłkę tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką. W 22. Min znakomitej sytuacji do zdobycia gola nie wykorzystali dębiczanie; Artur Bańka przerzucił piłkę ponad wychodzącym z bramki Pietryką. Futbolówka odbiła się tuz przed linią bramkową i wyleciała ponad poprzeczką poza plac gry. Resovia odpowiedziała ponownie uderzeniem Kozubka po centrze Artura Zielińskiego z kornera. Wilczyński obronił płaskie uderzenie obrońcy gości. 10. minut po przerwie Bartłomiej Bogacz znalazł się w polu karnym swojej byłej drużyny. Obrońcy Igloopolu zdołali jednak zażegnać niebezpieczeństwo. W 71. Min miała miejsce najbardziej kontrowersyjna sytuacja meczu: Kamil Janasiewicz zagrał do Mateusza Kubasa, który zdobył gola. Arbiter jednak dopatrzył się pozycji spalonej dębiczanina. W 78. Min aktywny Sławomir Przybyła znalazł się tuz przed Wilczyńskim. Ostro uderzył, piłka otarła się jeszcze o obrońcę miejscowych i wpadła do siatki gospodarzy. 5. minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra Grzegorz Kubas nie wykorzystał dogodnej okazji do zdobycia gola. 180 sekund przed końcem gry świeżo wprowadzony do gry piłkarz Resovii, Szymon Grabowski nie wytrzymał nerwowo i kopnął bez piłki Piotra Długosza za co otrzymał czerwona kartkę i musiał opuścić plac gry.

Super Nowości

2006.09.23 | Resovia Rzeszów - Iskra Sobów 2:1 (1:1)

45' (k) B.Bogacz, 89' Dziwisz - 6' Ćwik

Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer (43' Przybyla), Kozubek (78' Dziwisz), M. Bogacz, Zieliński, Grabowski (57' Szydełko), Domoń, Jakubowski, Biliński, B. Bogacz
Iskra
: Paciorkowski
, Stefański, Łukawski (76' Bzymek), Motyka, Farian (65' Zioło), Jochaniak, Trznadel, Haliniak, Kulczycki, Ćwik, Stasiak (37' Wilk)
Sędzia: Bartnik (Jarosław), Widzów: 500

Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli gospodarze. Tymczasem to goście objęli prowadzenie i to juz w 6. Minucie. Michal Ćwik otrzymał podanie w polu karny i będąc w dogodnej sytuacji strzelił po ziemi w długi róg. Futbolówka minęła interweniującego Marcina Pietrykę i wpadła do bramki miejscowych. Po tym zimnym prysznicu wprawdzie rzeszowianie ruszyli do odrabiania strat, ale przez długi czas grając bez pomysłu nie potrafili znaleźć sposobu na zagęszczoną obronę gości. W 39 minucie za krytykowanie decyzji sędziego trener przyjezdnych Artur Chyła został usunięty z ławki rezerwowych. Kilka minut później groźnej kontuzji nogi doznał Rafał Rajzer i musiał opuścić plac gry. W 45 minucie wreszcie szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Konrad Domoń prostopadłym podaniem ''wypuścił'' Bartłomieja Bogacza, a szarżujacego napastnika Resovii nieprzepisowo powstrzymał Mateusz Farian. Ponieważ działo się to w obrębie pola karnego arbiter podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany i bez problemów mocnym strzałem doprowadził do remisu.
Druga polowa meczu to praktycznie gra do jednej bramki. Gospodarze chcieli bardzo szybko objąć prowadzenie, ale broniący się całym zespołem goście, którzy bardzo rzadko przekraczali linie środkową boiska, długo odpierali napór miejscowych. W 53 . min po akcji Bartłomieja Bogacza piłkę przejął Maciej Biliński. Długo się nie zastanawiając, uderzył na bramkę, ale piłka trafiła w słupek. Dwie minuty później bramkarza Iskry przeegzaminował strzałem z rzutu wolnego Artur Zieliński, ale tym razem piłkę zmierzająca pod poprzeczkę zdołał odbić dobrze spisujący się Konrad Paciorkowski. W 71 minucie Bartłomiej Bogacz idealnym podaniem obsłużył Szymona Szydełkę, jednak ten będąc na ok. 12 metrów od bramki uderzył wysoko nad poprzeczką. Na dwanaście minut przed końcem trener Gospodarzy Maciej Huzarski wprowadził do gry trzeciego napastnika – Macieja Dziwisza i jak się później okazało była to trafna decyzja. Gdy wydawało się że pojedynek zakończy się podziałem punktów, Mariusz Motyka nieprzepisowo tuz przed polem karnym powstrzymał Bartłomieja Bogacza. Egzekwujący rzut wolny, Artur Zieliński, dokładnie zacentrował w pole karne, tam najwyżej wyskoczył do niej wprowadzony kilka minut wcześniej Maciej Dziwisz i precyzyjnym strzałem głową zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
Bardzo się cieszę z tej bramki i tego że trener postawił na mnie i zdecydował się mnie wpuścić na boisko w końcówce meczu – mówił po zakończonym spotkaniu zadowolony Maciej Dziwisz. – ''Zielak'' bardzo dobrze zacentrował i wiedziałem że piłka po moim strzale wpadnie do bramki. Juz nie pamiętam kiedy ostatnio zdobyłem gola. Chyba z Żurawianką w poprzednim sezonie, kiedy zremisowaliśmy 1-1. Tego dzisiejszego, zwycięskiego gola chciałbym zadedykować dla mojego synka Mateusza, który zawsze przed moim wyjściem na mecz mówi: - tato strzel bramkę. Dzisiaj to się udało i tego gola dedykuję właśnie jemu.

Dziennik Polski

2006.09.15 | Lechia Sędziszów Młp. - Resovia Rzeszów 0:1 (0:0)

67' B.Bogacz

Lechia: Kwaśny, Dorowa, Bąkowski, Iwański (63' Klamut), Omiotek, Pazdan, Fitoł (77' Magdoń), Majcher, Ciepiela (81' Porada), Idzik (46' Płonka), Szeliga
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek
, Rajzer, M. Bogacz, Przybyła (46' Grabowski), Domoń, Zieliński, Szydełko (46' Jakubowski), B. Bogacz (84' Kiełbasa), Biliński (90' Dziwisz)
Sędzia: Piotr Chmura (Stalowa Wola), Widzów: 400

Piątkowe spotkanie obu drużyn nie było emocjonującym widowiskiem. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo, a gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. Faworytem pojedynku bez wątpienia byli goście, ale zamiast skupić się na meczu, byli chyba już myślami na sobotnim weselu swojego bramkarza Marcina Pietryki (z tego też powodu mecz odbył się w piątek). - W pierwszej połowie zagraliśmy źle. Nie poznawałem niektórych zawodników - mówił po meczu trener Resovii Maciej Huzarski. Jego podopieczni praktycznie tylko dwa razy w pierwszych 45. minutach zagrozili bramce Lechii. W 31. minucie dwukrotnie główkował Konrad Domoń, ale najpierw piłka trafiła w obrońcę, zaś później na posterunku był Kwaśny. Drugą okazją był strzał z ponad 30 metrów Rafała Rajera, z trudem obroniony przez bramkarza miejscowych.Druga połowa nie była wiele lepsza. Sędziszowianie jednak z minuty na minutę opadali z sił, co skrzętnie zaczęli wykorzystywać przyjezdni. Sam Maciej Biliński miał w 30 minut trzy sytuacje bramkowe, ale dwukrotnie przestrzelił, a raz trafił z 5. metrów w bramkarza Lechii. Bramkę meczu strzelił w 67. minucie Bartłomiej Bogacz, który zdecydował się na indywidualną akcję. Przebiegł z piłką pół boiska i precyzyjnym strzałem koło słupka dał rzeszowianom trzy punkty

Dziennik Polski

2006.09.09 | Resovia Rzeszów - Crasnovia Krasne 4:1 (2:0)

30' 49' Biliński, 31' B.Bogacz, 84' Zieliński - 49' Salach

Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski (86' Wojtowicz), Przybyła (70' Dziwisz), Domoń, Zieliński, Szydełko (89' Latuszek), Biliński (63' Grabowski), B. Bogacz
Crasnovia: Naróg, Ostrowski, Górak, Łuczyk, Salach, Szczepański, Skiba (46' Urbański), Reiman, Frydrych
(46' Tekiela), Blim, Komisarz
Sędzia: Gumiński (Jarosław), Widzów: 2000

Nie ma jak u siebie - mówią z pewnością zawodnicy, działacze i kibice Resovii. Po prawie dwóch latach gry na Podhalańczyku, "pasy” wróciły na stadion przy ul. Wyspiańskiego. By nie psuć świątecznego nastroju, piłkarze mieli wygrać z rewelacją sezonu - Crasnovią, kończąc zarazem z tegoroczną regułą, że u siebie nie zwyciężają. Wygrali bardzo łatwo i awansowali na trzecie miejsce w tabeli.
"Pasy” wygrały bardzo łatwo; dotychczasowy wicelider rozczarował na całej linii. Zanim przestraszona Crasnovia oddała pierwszy strzał (Marcin Reiman uderzył wysoko, mógł podać do nienaciskanego Krzysztofa Blima), pod jej bramką trzy razy bito na alarm. Dwa gole w 100 sekund
Wreszcie Resovia trafiła, i to dwukrotnie w odstępie 100 sekund: Maciej Biliński i Bartłomiej Bogacz kończyli akcje za Szymona Szydełkę (wycelował w Piotra Naroga) i Sławomira Przybyłę (zaplątał się w kontrataku), którzy sami powinni strzelić gole. Niedługo przed przerwą Biliński odegrał piłkę piętą do Artura Zielińskiego, którego strzał pod poprzeczkę Naróg wybił... na róg.
Dobrze, że jest "Bilu”... W 49. minucie wynik jednak brzmiał już 3-0. Biliński znów uratował młodszego kolegę od przekleństw kibiców: B. Bogacz dostał piłkę od Ireneusza Urbańskiego (ten wycofywał do stopera - co za pomyłka!), łatwo kiwnął Artura Łuczyka, lecz nie miał pomysłu na ogranie bramkarza i niechcąco zostawił piłkę "Bilowi”.
Goście dopiero wtedy zaczęli się pojawiać przy polu karnym Resovii. Ich strzały były jednak rzadkie i byle jakie; gola zdobył Urbański, bo sekundę wcześniej Reiman strzelił lekko i w Marcina Pietrykę, zamiast kropnąć do siatki.
W końcówce Zieliński przywrócił trzybramkową różnicę, a bliscy jej powiększenia byli też Konrad Domoń (strzał zatrzymany na linii przez Marcina Góraka), B. Bogacz (chybił po minięciu dwóch rywali) i Szydełko (jego główkę obronił Naróg).

Dziennik Polski

2006.09.02 | Błękitni Ropczyce - Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)

27' B.Bogacz

Błękitni: Kosiba, Filipek, Wolak, Sulisz, Róg, Misiura, Ciskał (78' Jagoda), Pacanowski, Czerkies (67' R. Rudny), Wiktor (67' Paśko), Podlasek
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer
, Kozubek, M. Bogacz, Przybyła (76' Dziwisz), Domoń, Zieliński, Szydełko, B. Bogacz (88' Grabowski), Biliński (63' Jakubowski)
Sędzia: Tomas (Jarosław), Widzów: 250


Miejscowi mówili po meczu, że przegrali na własne życzenie, nie będąc drużyną gorszą od Resovii. Trener Błękitnych Bogusław Pacanowski wyraził nawet pogląd, iż oglądaliśmy dobry mecz. To jednak nie była prawda.
Na boisku dominowała twarda walka, a składne akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Najczęściej słyszeliśmy gwizdek sędziego i po 20 minutach czterech piłkarzy miało na koncie po żółtej kartce. Pierwsza połowa i tak przyniosła więcej emocji od drugiej. Zaczęło się od strzału Krzysztofa Podlaska i ładnej interwencji Marcina Pietryki. Potem metr od słupka uderzał napastnik "pasiaków" Maciej Biliński. Gdy zespoły walczyły zaciekle o uzyskanie przewagi w środku pola, niebywały kiks przytrafił się bramkarzowi gospodarzy Dariuszowi Kosibie i Resovia objęła prowadzenie. Cztery minuty później Kosibie dopisało szczęście. Po świetnym zwodzie Bartłomieja Bogacza i strzale z 16 metrów, futbolówka trafiła w poprzeczkę. Gospodarze próbowali się odgryźć. Sposobem na sforsowanie defensywy rywala miały być prostopadłe podania, ale z reguły kończyły się spalonym. Jeśli już któryś z zawodników Błękitnych znalazł się przy piłce, tracił głowę bądź nie podejmował ryzyka. Po przerwie resoviacy realizowali dobrze znany scenariusz: nieco się cofnęli, wyczekując okazji do kontry. Dwa czy trzy razy ładnie w pole karne zagrywał Artur Zieliński, jednak kolegom brakowało pomysłu na spuentowanie akcji. Gospodarze z mozołem przedostawali się w okolice 20 metra od bramki rzeszowian. Dwukrotnie przed szansą stawał Pacanowski, lecz i on nie czuł się w sobotę najlepiej. Po jednej z prób głośno domagał się nawet podyktowania karnego, twierdząc, że Michał Bogacz bezpardonowo ciągnął go za koszulkę. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, ale nie pojedynki Błękitnych z Resovią. Rzeszowianie wygrywają w Ropczycach regularnie, na boisku Podhalańczyka lepiej radzi sobie natomiast ekipa Bogusława Pacanowskiego.

Dziennik Polski

2006.08.30 | Resovia Rzeszów - Galicja Cisna 0:1 (0:1)

2' Jurczak

Resovia: Pietryka, Mita, M. Bogacz, Zieliński. Domoń, Kozubek (83' Kiełbasa), Jakubowski(46' Szydełko), Rajzer, Grabowski (46' Biliński), B. Bogacz, Przybyła
Galicja: Szramowiat
, Buczek, Szarek, Sokół, Zych, Gwóźdź (37' Wej), Rozborski (59' Solarz), Walaszczyk, Jurczak (74' Zajdel), Słotwiński, Pacuła (77' Mastaj)
Sędzia: Giżka (Stalowa Wola), Widzów: 350


Najwyraźniej boisko przy ul. Langiewicza w Rzeszowie nie leży piłkarzom Resovii. Po efektownym zwycięstwie w Pilźnie, kibice w Rzeszowie liczyli na kolejne punkty. Tymczasem rzeszowianie na ''własnym'' boisku ulegli jedenastce Galicji Cisna 0-1 i w rundzie jesiennej w Rzeszowie nie zdobyli nawet bramki.
Zaczęło się znakomicie dla gości. Już w 2 minucie podanie z lewej strony boiska Buczka wykorzystał Jurczak, który mocnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans Pietryce. Szybko stracona bramka spowodowała że gospodarze ruszyli do odrabiania strat. Przed szansą pokonania golkipera gości stawali Bartłomiej Bogacz, Jakubowski, Domoń a w drugiej części Biliński ale Szramowiat zachował czyste konto. Praktycznie przez całe spotkanie resoviacy posiadali przewagę w środkowej części boiska jednak nic z tego im nie przyszło. Umiejętnie grający w obronie piłkarze Galicji wybijali gospodarzy z uderzenia i ci nie potrafili poważniej zagrozić bramce Szramowiata.
Niezdrowych emocji kibicom dostarczył natomiast arbiter tego spotkania, który często niezrozumiałymi decyzjami doprowadzał zgromadzonych na stadionie do rozpaczy. Niewątpliwie największy błąd popełnił w 51. minucie, kiedy to nie odgwizdał ewidentnego zagrania ręką Zycha we własnym polu karnym.

Super Nowości

2006.08.28 | Rzemieślnik Pilzno - Resovia Rzeszów 0:3 (0:1)

35' 55' 62' B.Bogacz

Rzemieślnik: Ormiański, Stefanik, Bernacki, Mikulski (67' Dudek), Juszczyk, Stefanik, Mateusz Bogacz (74' Mazur), Saletnik (37' Mroczek), Stalec, Mędrek (46' Łukaszewski), Hajec, Kędzior
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek Michał Bogacz, Zieliński, Grabowski (65' Szydełko), Domoń (86'  Latuszek), Jakubowski (73' Biliński), Rajzer, B. Bogacz, Przybyła
Sędzia: Szpyrka (Łańcut), Widzów: 400

Przez cały mecz goście mieli przewagę. Grali szybko, składnie ale w I połowie nieskutecznie. Do przerwy stworzyli sobie 7 sytuacji golowych, lecz tylko Bartłomiej Bogacz w 35 minucie zdołał pokonać Ormiańskiego. Bohaterem spotkania mógł zostać Konrad Domoń, który trzykrotnie stawał w doskonałych okazjach, ale gola nie zdobył. Resovia miała w swoich szeregach jednak Bartłomieja Bogacza, który znowu błysnął skutecznością po przerwie. Nowy nabytek gości dwukrotnie umieścił piłkę w bramce gospodarzy. Wyszło na to, że Resovia w II połowie przeszła z ilości sytuacji bramkowych w jakość. Kibice w Pilźnie przeżyli kolejną porażkę swojej drużyny. Składnych akcji niewiele, pusty środek pola, same dalekie piłki do przodu to niewiele jak na będącą w dobrej formie Resovię. Strzały Wojciecha Mędrka (15.) i Rafała Hajca (75.) obronione przez Marcina Pietrykę to stanowczo za mało.

Nowiny

2006.08.19 | Orzeł Przeworsk - Resovia Rzeszów 1:2 (0:2)

3' 29' Przybyła - 47' Pietrasiewicz

Orzeł: Groch, Jarosz (85' Wołowiec), Lasek, Tworzydło, Kiszka, Wojtas, Sereda (75' Hałys), Kocur (77' Szawan), Baran, Pietrasiewicz, Boratyn
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer
, M. Bogacz, Jakubowski (54' Biliński), Zieliński, Grabowski (73' Dziwisz), Domoń, Szydełko (46' Kozubek), B. Bogacz (85' Kiełbasa), Przybyła
Sędzia: Wierdak (Krosno), Widzów: 800

Główną postacią tego niezwykle emocjonującego szczególnie w pierwszej połowie widowiska był młody napastnik Resovii, Sławomir Przybyła. To właśnie dwa celne strzały byłego gracza Krośnianki zapewniły drużynie z Rzeszowa zwycięstwo nad przeworskim beniaminkiem. Już w 3. minucie wspomniany Przybyła przytomnie wykorzystał kiks miejscowych obrońców i strzałem z bliska pokonał interweniującego Grocha. Gospodarze po raz pierwszy zaatakowali w 9. minucie. Akcję prawą stroną boiska zainicjował Baran, który następnie dośrodkował na pole karne. Tam zaś najwyżej wyskoczył Boratyn, który głową zdołał skierować piłkę do bramki, ale krośnieński arbiter dopatrzył się u innego z miejscowych graczy pozycji spalonej i gola nie uznał. Chwilę później Pietrasiewicz przy linii bocznej ograł Szydełkę, następnie zagrał w pole karne do pozostawionego bez opieki Boratyna. Ten z kolei uderzył bez namysłu, ale piłka trafiła w Michała Bogacza. W 29. minucie goście przeprowadzili kapitalną akcję, po której Groch po raz drugi musiał wyjmować futbolówkę z bramki. Domoń po płynnej wymianie podań z Zielińskim uderzył wzdłuż linii pola bramkowego. Tam zaś jak spod ziemi wyrósł Przybyła, który mimo asysty jednego z rywali zdołał oddać celny strzał. W końcówce tej części meczu inicjatywę przejęli miejscowi, zaś najdogodniejszą okazję zmarnował Sereda, który w sytuacji sam na sam nie trafił w światło bramki. Tuż po przerwie przypomniał o sobie Pietrasiewicz. Byłego gracza mieleckiej Stali dokładnym podaniem obsłużył Kiszka, ten zaś mocnym strzałem z ostrego kąta pod poprzeczkę nie dał żadnych szans rzeszowskiemu golkiperowi. W dalszej części meczu gospodarze nie potrafili już poważniej zagrozić bramce Resovii. Z kolei w ostatnim kwadransie gry ponownie do głosu doszli goście. Najpierw idealnej wręcz okazji bramkowej nie wykorzystał Biliński, którego strzał w ostatnim momencie zablokował Jarosz, zaś tuż przed końcowym gwizdkiem Dziwisz z kilku metrów trafił w interweniującego Grocha.

Dziennik Polski

2006.08.16 | Resovia Rzeszów - Izolator Boguchwała 0:0

Resovia: Pietryka, M. Bogacz, Mita, Zieliński, Domoń, Jakubowski, Grabowski (75' Szydełko), Rajzer, Biliński (60' Kiełbasa), B. Bogacz, Przybyła
Izolator: Jankowski, Kopiec, Radomski, Iwanowski, Szpond, Gajdek (69' Bosek), Domin, Cupryś
(82' Sierżęga), Porada, Dragan, Pańczak
Sędzia: Sokarz (Przemyśl), Widzów: 300

W pierwszej połowie inicjatywa należała do Resovii. Nic z niej jednak pozytywnego dla gospodarzy nie wynikało. Goście atakowali rzadziej, ale za to groźniej Przed przerwą dogodnych okazji do strzelenia gola, nie wykorzystali Dragan i Gajdek. Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Najlepszą okazję zmarnował Przybyła, którego w ostatniej chwili ubiegł Jankowski.

Super Nowości

2006.08.13 | Tłoki Gorzyce - Resovia Rzeszów 1:3 (1:3)

27' Głuch - 16' B.Bogacz, 19' 44' Biliński

Tłoki: Wierzgacz, Kapała (46' Samołyk), Balmas, Kowalski, Beszczyński (73' Kędzierski), Gajda, Bieńko, Sroka (46' Kaczmarski), Głuch, Piwowar, Tarnowski (85' Pacholczak)
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer
, M. Bogacz, Jakubowski, Grabowski (77' Smężeń), Zieliński (69' Kiełbasa), Domoń, Przybyła (81' Latuszek), Biliński (85' Dziwisz), B. Bogacz
Sędzia: Żurawski (Mielec), Widzów: 300

Rozstrzygnięcie spotkania nastąpiło już w pierwszej połowie. Resovia pokazała, iż zespół z Gorzyc ma jeszcze wiele do nadrobienia. Wszystkie bramki padły po ewidentnych błędach obrony, które skrzętnie wykorzystywał Biliński. Pauzujący za kartki z poprzedniego sezonu napastnik gości w imponującym stylu powrócił do drużyny. Jednak jako pierwszy zaatakował Bartłomiej Bogacz, który po dokładnym podaniu Sławomira Przybyły tylko przyłożył nogę do piłki zdobywając bramkę. Trzy minuty później później, po błędzie Karola Kapały, na 20 metrze przejął futbolówkę "Bila". Strzelec Resovii chwilę po strzale z dystansu tonął w objęciach kolegów. Tłoki nie mogły znaleźć żadnego sposobu na obronę. Gorzyczanie rzadko wyprowadzali kontry. Jedną z nich zainicjował Dawid Piwowar podaniem do Tomasz Głucha. Ten popisał się strzałem z woleja. Bramka ta podniosła trochę na duchu gospodarzy, lecz kolejna akcja Bilińskiego pogrzebała wszelkie nadzieję Tłoków na zadowalający wynik. Po przerwie rzeszowianie skutecznie zamurowali dostęp do swej bramki i do końca kontrolowali przebieg spotkania.

Nowiny

2006.08.05 | Resovia Rzeszów - Sokół Nisko 0:1 (0:0)

76' Małek

Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer, Kozubek (85' M. Bogacz), Jakubowski, Grabowski (67' Kiełbasa), Zieliński, Domoń, Szydełko (76' Dziwisz), Przybyła, B. Bogacz
Sokół: Żak, Surma, Rybak, Babula, Woźniak
, Orliński, Bartnik, Skiba (88' Rywczyński), Sobiło  (75'  Małek), Juda (90' Lewko), Niemiec (85' Szeser).
Sędzia: Piotr Foryt (Łańcut)

Piłkarze Resovii mimo przewagi ulegli na własnym stadionie Sokołowi Nisko.
Start sezonu w czwartej lidze nie był pomyślny dla rzeszowskiego zespołu. Jeden błąd obrony Resovii zadecydował o tym, że podopieczni trenera Macieja Huzarskiego nie zdobyli na własnym boisku nawet punktu. Spotkanie zaczęło się jednak dobrze dla miejscowych. Groźne strzały oddawali Szymon Szydełko i Witold Jakubowski, ale albo minimalnie pudłowali, albo dobrze bronił bramkarz Sokoła. Najlepszą okazję rzeszowianie mieli jednak w 34. minucie, gdy nowo pozyskany Sławomir Przybyła przebojem wdarł się w pole karne i wyłożył piłkę drugiemu debiutantowi Bartłomiejowi Bogaczowi. Ten jednak z trzech metrów strzelił nad poprzeczką. Po przerwie klarownych sytuacji było już mniej. Jedyną bramkę w meczu strzelił w 76. minucie Tomasz Małek, który 60 sekund wcześniej pojawił się na placu gry. Wykorzystał on doskonałe podanie Damiana Judy i zapewnił przyjezdnym trzy punkty.

Nowiny

 

 

 

































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































 

| ... do strony głównej |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by