Nowy
pomocnik Resovii Robert Tunkiewicz o debiucie na boisku przy ul. Wyspiańskiego w
Rzeszowie, czarnej robocie i pierwszej przeprowadzce w życiu.
23-letni
zawodnik rozstał się ze Stomilem Olsztyn i przynajmniej do czerwca będzie
graczem Resovii. Pensje płacić mu będzie prywatna osoba.
Tomasz
Szeliga (Super Nowości):
Dlaczego Resovia?
Robert Tunkiewicz (pomocnik Resovii): Bo to dobry zespół, z aspiracjami na
awans. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony atmosferą w szatni,
zawodnikami, którzy mają charakter i dzielnie znoszą finansowe kłopoty klubu.
- Na
boisku Resovii debiutował pan w drugiej lidze w 2009 roku. Pamięta pan tamto
spotkanie?
- Jakby to było wczoraj. Duża ulewa, sporo walki. Nie miałem wtedy odpowiednich
butów, grałem w “lankach” i nasz bramkarz chciał mnie z tego powodu udusić.
Skończyło się remisem 0-0, byliśmy z tego wyniku zadowoleni.
-
Daleko pana rzuciło. Nie było szans, by zagrać bliżej domu?
- Miałem propozycję z tej samej ligi, ale drużyna nie miała szans walczyć o to
co Resovia. Dlatego postanowiłem zaryzykować i przyjechać na drugi koniec
Polski.
-
Przez 3,5 roku grał pan w Stomilu, awansował z tą drużyną na zaplecze
ekstraklasy. Rozwiązał pan kontrakt, bo pokłócił się z trenerem Zbigniewem
Kaczmarkiem?
- Trener często miał do mnie pretensje, m.in. o to, że gram do tyłu. Ale nie
chciałem się kłócić, uznałem, że nie warto się męczyć i postanowiłem rozwiązać
umowę. Stomil to bardzo medialny klub, takie historie wpływają często na życie
prywatne. A ja chciałem mieć spokój.
- Był
pan jednym z najbardziej krytykowanych piłkarzy Stomilu. Z czego to wynikało?
- Wykonywałem dużo czarnej roboty, takiej, której przeciętny kibic raczej nie
zauważy. Na pewno zabrakło mi trochę umiejętności, zdrowia i doświadczenia, bo
pierwsza liga jednak różni się od drugiej. Ale nie było tak źle jak to niektórzy
przedstawiają.
-
Słyszałem, że na krytykę się pan nie obraża, że dzielnie przyjmuje pan wszystko
na klatę, nie ucieka od dziennikarzy. Jeśli to prawda, to szacunek.
- Nie chowam głowy w piasek. A dziennikarzy się nie boję. Mam swoje zdanie i
potrafię je bronić.
-
Dość regularnie grał pan w I lidze, ale bramki nie udało się zdobyć. Niepokojąca
statystyka jak na środkowego, ofensywnego pomocnika.
- W Stomilu graliśmy trzema zawodnikami w środku, podział ról nie był dokładnie
rozpisany, ale ja miałem sporo zadań defensywnych. Od zdobywania goli byli inni.
Z drugiej strony, gdyby koledzy skorzystali z moich podań, kończyłbym rundę z
6-7 asystami.
- W
Resovii ma pan być klasyczną “10”. Będzie pan ustawiany tuż za napastnikiem.
- Bardzo się z tego cieszę, to oznacza zrobienie kroku w przód. Muszę jednak
niżej schodzić po piłkę, a przede wszystkim dojść do formy fizycznej. Jest nad
czym pracować.
- No
i musi się pan wkomponować w środowisko. Do tej pory nie wystawiał pan nosa poza
Olsztyn.
- Nie obawiam się tego. Jestem otwarty, nie mam problemu ze znalezieniem się w
grupie. Przyjazd do Rzeszowa to dla mnie wyzwanie. Jestem podekscytowany tą całą
sytuacją.
- Liczy się
tylko piłka, czy znajduje pan czas na inne zajęcia?
- Mam w Olsztynie przyjaciół-raperów z grupy Freshigh. Są nieźli, zagrali już
kilka koncertów. Ja muzyki nie tworzę, ale ponoć mam smykałkę do rysunku, więc
zaprojektowałem logo zespołu.
|